Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bon wakacyjny: czy 1000 zł na urlop w Polsce dla każdego etatowca uratuje turystykę w Krakowie i Małopolsce?

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Państwo zaoferuje każdemu Polakowi zatrudnionemu na umowie o pracę, zarabiającemu poniżej średniej krajowej (obecnie 5227 zł brutto), 900 zł na wykupienie noclegu z wyżywieniem w hotelu, pensjonacie, gospodarstwie agroturystycznym. Warunek: pracodawca musi dołożyć pozostałe 100 zł. Taki „bon wakacyjny”, zwany także „1000 plus”, będzie mógł być wykorzystany na wypoczynek w kraju. Małopolska turystyka liczy, że ponad miliard z 7 mld zł, jakie budżet państwa wysupła w tym roku na ten cel, zostanie wydane w naszym regionie, co może uchronić kluczową dla nas branżę przed falą upadłości.

FLESZ - Oni stracą 500+ Koniec podwójnych świadczeń

od 16 lat

- Projekt ustawy o bonie wakacyjnym przedstawimy w 13 maja. Mam nadzieję, że zostanie uchwalony przez parlament w ciągu najbliższych dwóch tygodni i wszyscy Polacy będą mogli korzystać z bonów już w te wakacje – mówi nam Andrzej Gut-Mostowy, wiceminister rozwoju odpowiedzialny za turystykę.

Podkreśla, że resort skupił się na tym, by system był bardzo prosty i korzystny zarówno dla pracowników, jak i pracodawców. Ci ostatni będą mogli sobie wpisać swoją część bonu w koszty firmy, bon będzie całkowicie zwolniony z jakichkolwiek danin publicznych, czyli podatków i składek na ZUS. Najpewniej pieniądze trafią do rąk pracowników w postaci kart przedpłaconych, którymi będzie można regulować rachunki za usługi. Operatorem programu ma być Polska Organizacja Turystyczna.

Bon ma ocalić popyt na usługi turystyczne w czasach pandemii... i później?

Nasi informatorzy w resorcie przyznają, że był pomysł, by pieniądze rozdzielić między poszczególne regiony (np. w Małopolsce można by wydać tylko 700 mln zł), ale ostatecznie z niego zrezygnowano. Obdarowany sam zdecyduje, gdzie chce zrealizować bon: na Mazurach czy na Podhalu lub Krakowie i Wieliczce. Zarazem autorzy wprowadzili kilka ograniczeń, by nie dochodziło do nadużyć, np. bonu nie będzie można przeznaczyć na usługi gastronomiczne, jeśli jednocześnie nie skorzysta się z noclegu (jak tłumaczy nasz rozmówca: „żeby całe dofinansowanie nie poszło na jedzenie w fast foodach”).

- Zależy nam, by cała kwota – czyli 1000 zł – trafiła do branży turystycznej przeżywającej dziś niespotykany w dziejach kryzys w związku z pandemią koronawirusa – wyjaśnia Andrzej Gut-Mostowy.

Dodaje, że podobne bony funkcjonują od lat w innych krajach, m.in. we Francji i na Węgrzech, ale tam mają one charakter socjalny (pomagają wyjechać na wczasy tym, których na to nie stać), tymczasem polski program ma przede wszystkim zapobiec długotrwałemu załamaniu popytu na usługi turystyczne, a co za tym idzie - fali upadłości hoteli, pensjonatów, a nawet całych miejscowości czy subregionów turystycznych, jak Zakopane i Podhale. Resort rozwoju zapowiada przy tym, że nie będzie to doraźna, jednorazowa akcja, lecz program stymulacji turystyki zaplanowany na lata - z tym, że w kolejnych odsłonach dofinansowanie ze strony państwa miałoby maleć, przy wzroście zaangażowania pracodawców.

Branża turystyczna – w parze z lotniczą - jako pierwsza padła ofiarą strachu i obostrzeń związanych z koronawirusem i wedle ekspertów podniesie się jako ostatnia. – Wakacje to nie jest „towar pierwszej potrzeby”, w kryzysie ludzie mają tendencję do ograniczania wydatków na ten cel, bo tracą pracę, dochody, albo obawiają się tego. W pandemii nakłada się na to strach przed podróżowaniem autokarami oraz przebywaniem w miejscach, w których gromadzi się dużo osób. To wszystko osłabia szanse szybkiego powrotu turystyki do normalności. Nasz bon ma sprawić, że te negatywne tendencje nie wezmą góry – mówi Andrzej Gut-Mostowy.

Kraków cierpi bardziej niż inne miasta, bo żył dotąd głównie z turystów zagranicznych. A ci szybko nie wrócą

Wicepremier Jadwiga Emilewicz szacuje, że straty branży turystycznej idą już w setki milionów złotych. Jej zdaniem, wpompowanie 7 mld zł w postaci bonów – w parze z wcześniej uruchomionymi mechanizmami wsparcia (tarcze antykryzysowe, tarcza finansowa PFR), pozwoli w znacznej mierze zatrzymać katastrofę. Choć w niektórych obszarach może to być niebywale trudne.

- W najgorszej sytuacji są duże obiekty nastawione na obsługę turystów zagranicznych, utrzymując się nie tyle z noclegów, co z wydarzeń międzynarodowych, konferencji, kongresów, targów, spotkań biznesowych. Mamy sygnały, że one się w tym roku w ogóle nie otworzą, bo nie byłyby w stanie na siebie zarobić – mówi Grzegorz Biedroń, prezes Małopolskiej Organizacji Turystycznej.

Dodaje, że turystyka w Krakowie i Małopolsce została sponiewierana przez koronakryzys bardziej niż w innych regionach, bo – zwłaszcza w ostatnich latach – jej rozwój opierał się na masowym napływie gości z zagranicy, zarówno zainteresowanych walorami regionu i jego stolicy, jak i tych, którzy przyjeżdżali do nas z przyczyn biznesowych, targowych, kongresowych, kulturalnych.

- Co czwarty turysta przyjeżdżający z zagranicy do Polski odwiedzał Małopolskę. W zeszłym roku aż 44 proc. wzrostu w turystyce międzynarodowej Polska zawdzięczała Małopolsce, a 56 proc. wszystkim pozostałym regionom razem wziętym! To zjawisko było ściśle powiązane z rozkwitem lotniska w Balicach, które obsłużyło ponad 8 mln podróżnych. Te liczby pokazują, jak wielkim ciosem jest dla nas zatrzymanie ruchu międzynarodowego – komentuje prezes MOT. Dodaje, że uderza w oczywisty sposób w inne działy gospodarki, jak gastronomia, branża eventowa, targowa czy pamiątkarska. Widać to najwyraźniej w Krakowie, który był środkowoeuropejską gwiazdą w tych obszarach. Bon wakacyjny nie pomoże mu więc szybko wrócić do stanu sprzed pandemii.

Do Małopolski trafi ponad miliard? Szansa na rozwój obszarów mniej znanych

- Wielkiej szansy upatrujemy natomiast w tym, że wielu Polaków, którzy w innych warunkach planowaliby teraz i wykupywali wyjazdy do Grecji, Hiszpanii, Włoch, Chorwacji oraz różnych egzotycznych krajów w Azji czy Afryce, zwróci się teraz ku egzotyce swojskiej. A Małopolska ma tu do zaoferowania całe mnóstwo miejsc znanych i mniej znanych oraz zupełnie dotąd nieodkrytych – podkreśla Grzegorz Biedroń.

Zwraca uwagę na lawinowo rosnący ruch w miejscach takich, jak Gorczański Park Narodowy, który był dotąd w cieniu Tatrzańskiego czy Ojcowskiego, a najpewniej ustanowi w tym roku rekord odwiedzin.

Zdaniem szefa MOT, włodarze regionu, przy silnym wsparciu wszystkich zainteresowanych ochroną i rozwojem turystyki, winni się skupić na promocji naszych walorów. – Wtedy jest szansa, że z 7 mld zł na przeznaczonych w tym roku na bony wakacyjne, do Małopolski trafi nie 800, ale 1,2 mln zł, a może nawet więcej – kwituje Biedroń.

Przyznaje, że realnym problemem w rozwijaniu turystyki krajowej może być wciąż słaby dojazd do wielu atrakcyjnych miejscowości – kluczowe drogi (siódemka, tunel na zakopiance) są nadal w budowie i część z nich będzie w miarę gotowa dopiero w przyszłym roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Bon wakacyjny: czy 1000 zł na urlop w Polsce dla każdego etatowca uratuje turystykę w Krakowie i Małopolsce? - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto